Tuż przed wyjazdem na Blog Conference Poznań, zupełnie przypadkiem, trafiłam na idealny gadżet dla wszystkich podróżujących. W dodatku jest przepiękny, bo z modnym aktualnie motywem palm. Zestaw podróżny zawierający poduszkę typu rogal, opaskę na oczy oraz pokrowiec kupiłam w Reserved. Ogromnym plusem jest to, że poduszka jest nadmuchiwana, a całość, po złożeniu, zajmuje naprawdę mało miejsca. Świetnie sprawdziła się w pociągu, bo pierwszy raz nie bolał mnie kark! Podobnie żelowa opaska na oczy, którą lubię przed założeniem wkładać na chwilę do lodówki. Taki wieczorny kompres na oczy jest bardzo skuteczny jeśli chodzi o opuchliznę i zaczerwienienia. Ostatnie sztuki możecie kupić tutaj!
W maju odkryłam kilka prawdziwych perełek pielęgnacyjnych. Nie wiem czy Wy też tak macie, ale u mnie kremy do rąk schodzą jak woda. Poupychane po wszystkich torebkach i szufladach, ustawione w kilku strategicznych miejscach mieszkania, są używane praktycznie przez cały czas. Mam taką swoja fobię i nie jestem w stanie wytrzymać z suchą skórą rąk ;) (Podobnie mam z nawilżaniem ust, więc na bezludną wyspę prawdopodobnie zabrałabym krem do rąk i balsam do ust.)
W Rossmann'ie trafiłam na limitowaną edycję kremu do rąk Isana Tropical. Produkt jest przeznaczony do skóry suchej, ale nie pomoże jeśli macie bardziej zaawansowany problem. Bardzo dobrze nawilża, ale nie sprawdzi się w ekstremalnych przypadkach - wtedy powinnyście sięgnąć po bardziej skoncentrowane produkty U mnie, na skórze normalnej, sprawdzał się świetnie - jest lekki, szybko się wchłania, nie pozostawia absolutnie żadnej wyczuwalnej warstwy na dłoniach i ma delikatny kokosowy zapach. Wprost idealny na wakacje, a kompaktowa tubka sama wskakuje do torebki. Cena również jest śmiesznie niska, bo za 75 ml zapłacimy ok. 4 złotych! Zaopatrzyłam się w kilka tubek, ale wciąż mam nadzieję, że trafi on do stałego asortymentu marki.
Od końca lutego testowałam nawilżająco - ochronny krem na dzień Beauty Oil, który dostałam na spotkaniu blogerek w Krakowie. To produkt, który zaskoczył mnie praktycznie w każdym aspekcie. Kosmetyk naturalny, który przede wszystkim niesamowicie wygładził i nawilżył moją skórę. Nie pamiętam kiedy ostatnio podkłady wyglądały na niej tak dobrze. Mam wrażenie, że wyrównał koloryt, sprawił, że jest napięta i sprężysta. Wygląda po prostu bardzo zdrowo i promiennie. Która z nas nie chciałaby takiej cery? Bardzo zachęcający jest jego skład, w którym wysoko znajdziemy całą gamę olejków: marula, makadamia, oliwkowy, sezamowy, słonecznikowy, kukurydziany, a do tego kwas hialuronowy i witaminę E. Nie są to przechwałki producenta, jak to w wielu przypadkach bywa, ale faktycznie ich zawartość w składzie jest wyczuwalna na skórze oraz w działaniu. Jednocześnie krem jest bardzo lekki i dobrze się wchłania, a także nadaje się jako baza pod makijaż. Nigdy nie miałam z nim żadnych problemów i z pewnością jeszcze do niego wrócę. Beauty Oil to polska marka założona w Łodzi, a w jej ofercie obecnie znajdziemy czery produkty: krem na dzień, krem na noc, krem pod oczy oraz olejek pielęgnacyjny. Więcej informacji znajdziecie na stronie beautyoil.pl.
Ekspresowo nawilżający spray do stóp Evree, to produkt, który najpierw mnie zirytował, a później totalnie zachwycił. O ile kremy do rąk koniecznie muszę mieć przy sobie, to kremowanie stóp od zawsze było dla mnie torturą. To uczucie lepkości i tłustości, brrr! Często zdarzało mi się "zapominać" o tym nieprzyjemnym dla mnie rytuale, a efekty były do przewidzenia. Poza tym zawsze kiedy już położyłam się z nakremowanymi stopami okazywało się, że muszę po coś wstać i... mogłam ćwiczyć jazdę figurową po pokoju, a smarowanie zacząć od początku. Spray początkowo mnie nie zachwycił - zakrętka trochę przeciekała, mentolowy zapach wydawał się zbyt intensywny... Jednak postawiłam butelkę przy łóżku i jakoś tak mechanicznie sięgałam po nią każdego wieczoru. Po około trzech tygodniach używania, przy robieniu pedicure, odkryłam jak bardzo zmieniła się moja skóra u stóp. Spray z Evree okazał się prawdziwą rewolucją w pielęgnacji! Polubiłam jego mentolowy, odświeżający zapach oraz uczucie chłodu. Przyzwyczaiłam się też do nietypowej aplikacji - butelką w dół. Teraz uważam, że ktoś naprawdę dobrze przemyślał sprawę, bo ten sposób użycia jest bardzo intuicyjny. Skóra stóp jest po nim zauważalnie miękka i przyjemna w dotyku. Znika uczucie suchości oraz szorstkość, a potliwość jest wyraźnie zmniejszona. Szczerze polecam Wam poszukać go w najbliższej drogerii lub zamówić przez internet - np. tutaj.
Od samego początku cieplejszych miesięcy sięgam po produkty ochronne i przeciwsłoneczne. Promienie UV działają praktycznie zawsze, dlatego zachęcam Was do ich stosowania dla własnego zdrowia. W ciągu dnia, kiedy mam już na sobie warstwę ochronnego balsamu, lubię spryskiwać się aloesowym sprayem po opalaniu Sun Ozon. To lekki, przezroczysty oraz nawilżający produkt, który pozostawia przyjemne uczucie odświeżenia i chłodzenia. Pielęgnuje skórę dzięki wysokiej zawartości aloesu, zawiera również glicerynę i łagodzący pantenol. Ma ledwo wyczuwalny zapach, który bardzo lubię, dzięki atomizerowi jest niesamowicie wydajny. Znajdziecie go drogeriach Rossmann - tutaj.
Moje kolejne odkrycie z Rossmann'a i znów ulubieniec to przyrząd do czyszczenie szczotek do włosów For Your Beauty, który pokazywałam Wam w nowościach kwietnia. Bardzo nie lubię kiedy szczotki są brudne, a doczyszczenie ich między ząbkami to moja prawdziwa zmora. Nawet TT, którą można opłukać wodą zawsze miała jakieś małe splątane włoski, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Z tym przyrządem czyszczenie zajmuje minutę - wystarczą dwa ruchy, opłukanie pod wodą i gotowe! Do tego ten magiczny gadżet kosztuje dosłownie kilka złotych. Znajdziecie go na dziale z akcesoriami do włosów lub tutaj.
Moje kolejne odkrycie z Rossmann'a i znów ulubieniec to przyrząd do czyszczenie szczotek do włosów For Your Beauty, który pokazywałam Wam w nowościach kwietnia. Bardzo nie lubię kiedy szczotki są brudne, a doczyszczenie ich między ząbkami to moja prawdziwa zmora. Nawet TT, którą można opłukać wodą zawsze miała jakieś małe splątane włoski, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Z tym przyrządem czyszczenie zajmuje minutę - wystarczą dwa ruchy, opłukanie pod wodą i gotowe! Do tego ten magiczny gadżet kosztuje dosłownie kilka złotych. Znajdziecie go na dziale z akcesoriami do włosów lub tutaj.
Oprócz wspomnianego wyżej spray'u Sun Ozon, w mojej kosmetyczce nie może zabraknąć wody termalnej - to mój absolutny must have w gorące dni! Aktualnie jest to woda termalna La Roche-Posay, ale ponieważ niedługo mi się skończy, na pewno sięgnę po coś nowego. Regularnie spryskiwanie, szczególnie twarzy, zapobiega powstawaniu wolnych rodników, łagodzi skórę i nawilża ją. Woda jest przeznaczona do skóry wrażliwej i jest absolutnie bezpieczna w stosowaniu. Znakomicie sprawdza się również jako utrwalacz makijażu, na koniec zazwyczaj stosuję 1-2 psiknięcia i wszystko jest ładnie scalone. Jeśli zależy Wam na dodatkowym efekcie chłodzenia wodę można przechowywać w lodówce :)
Cały post zdominowała pielęgnacja, więc czas na produkt to ust, po który najczęściej sięgałam w maju. Płynna matowa pomadka Eveline Velvet Matt w odcieniu 413 Cashmere Pink całkowicie mnie oczarowała. Kupiłam ją podczas ostatniej promocji w Rossmann'ie razem z innymi produktami do ust. Jej wykończenie określiłabym raczej jako satynowe, ponieważ nie zastyga całkowicie, ale dzięki temu jest bardzo komfortowa w noszeniu. Tuż po aplikacji, kiedy wysycha, mam zawsze dziwne wrażenie jakby "mącznych" ust, które po chwili znika. Pomadka nie przesusza ust, ma przepiękny koralowo - różowy kolor, a jedyna rzecz, do której mogłabym się przyczepić to zbyt długi i sztywny aplikator. No i ten owocowy zapach... Nic dziwnego, że malowałam się nią cały maj.
Niektórzy z Was już wiedzą, że uwielbiam herbaty w wielkich kubkach, które namiętnie kolekcjonuję. Uwielbiam wszystkie owocowe kombinacje, kocham zwykłą czarną herbatę, często pijam zielone. Mam na nie ochotę nawet w lato, ale przeważnie rankiem lub wieczorami. Dlatego sama byłam zdziwiona, że przy takiej różnorodności praktycznie cały miesiąc piłam jedną herbatę. Marka Teekanee wypuściła do sprzedaży herbatę o smaku kwiatu czarnego bzu i cytryny. Powiem Wam jedno - to już moje trzecie opakowanie i chyba się od niej uzależniłam! Jest delikatna w smaku, słodko - kwaśna i orzeźwiająca. Jeśli lubicie tego typu smaki to bardzo ją polecam.
***
Tak wyglądają moi ulubieńcy zeszłego miesiąca. Który z nich najbardziej Was zaciekawił?
Dajcie znać w komentarzach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
_________________________________________________
Masz do mnie jakiekolwiek pytanie?
Zadaj je proszę pod najnowszym wpisem.
Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! ♡
Wszystkie komentarze zawierające autopromocję lub linki
reklamowe nie będą publikowane. Szanujmy siebie nawzajem!
__________________________________________________