niedziela, 22 października 2017

DENKO #19: NAJLEPSZY KREM DO RĄK, WYCOFANY OLEJEK BIELENDA, PATENT NA IDEALNĄ SKÓRĘ & INNI

Dzisiaj czas na luźną pogawędkę o ostatnich zużyciach czyli serię denko. Oprócz pustych opakowań i mojej opinii na temat produktów, zdradzam Wam między innymi mój patent na idealnie gładką skórę oraz pokazuję znakomity krem, o którym zdecydowanie zbyt mało słychać w blogosferze. Zapraszam!


Zaczniemy od makijażu, a w dodatku bardzo pozytywnie, bo od tuszu do rzęs Eveline All in One black, który bardzo polubiłam. Zapewnia wydłużenie, objętość i podkręcenie, czyli wszystko, czego wymagamy od dobrej maskary. Ma znakomitą silikonową prostą szczoteczkę, którą bez trudu dotrzemy nawet do najkrótszych rzęs - po prostu świetny produkt.


Podczas lata zużyłam też tubkę lekkiego podkładu Maybelline Affinitone w odcieniu 03 Light Sandbeige. Lubię go za kompaktową tubkę oraz wodnistą konsystencję, która nie obciąża skóry podczas upałów. Jego krycie określiłabym jako średnie w stronę małego, ale latem wolę bardziej naturalny look bez nadmiaru tapety. Jego jedyny minus to to, że nie zawsze idealnie dogaduje się z moją skórą - zdarzają się dni kiedy po prostu wygląda na niej słabiej i bardziej "sucho". Na szczęście takie wypadki mogę policzyć na placach jednej ręki.

Zdecydowanie bardziej kryjącym podkładem jest L'oreal  True Match SPF 17 w odcieniu D1W1 Golden Ivory. Jego kolor delikatni wpada w żółte tony i bardzo dobrze stapia się z naturalnym odcieniem mojej skóry. Ma średnie krycie, przyjemną konsystencję i najlepiej wygląda nałożony gąbeczką.

W pewnym momencie myślałam, że już nigdy nie uda mi się skończyć bazy pod cienie Artdeco. Jej wydajność jest niesamowita, stosowałam ją tak długo, że na sam koniec resztka niestety wyschła i musiałam ją wyrzucić. To dobry produkt, idealny do codziennego makijażu. Ładnie podbija kolory cieni i zapewnia ich trwałość przez cały dzień.


Czym byłoby denko bez ukochanej łagodzącej pianki oczyszczającej Nivea? :) To produkt do cery suchej i wrażliwej z olejkiem migdałowym. Jest absolutnym fundamentem mojej codziennej pielęgnacji w stylu koreańskim. Nawet nie chcę Wam opowiadać, co zaczyna wyczyniać moja skóra, kiedy przestaję jej używać...

Na olejek różany do mycia twarzy Bielenda przeznaczony do cery wrażliwej skusiłam się dla odmiany po tradycyjnej serii tej marki (Od niedawna wiem, że została wycofana! Dlaczego, ja się pytam? No, dlaczego?). Olejek różany nie zawiera SLS i SLES. Jest zdecydowanie bardziej odświeżający od wersji klasycznej, ale dla mnie zdecydowanie słabiej oczyszczał skórę.

Mój absolutny numer jeden, prawdziwy hit i totalny ulubieniec czyli naturalny krem do rąk Yope Herbata i mięta. Myślę, że czas powiedzieć to głośno - to najlepszy krem do rąk, jakiego używałam do tej pory. A wiecie, choćby z tego postu, że testuję i zużywam ich całkiem spore ilości. Krem do rąk, to moje uzależnienie, a ten oprócz naturalnego i przyjaznego składu (olejki roślinne, masło shea i witamina E) ma fenomenalne działanie. Szybko nawilża, w całości się wchłania, łagodzi skórę, a do tego pachnie tak cudownie, że za każdym razem nie mogę się od niego oderwać ;) Kolejne opakowanie zamawiam obowiązkowo!


Krem specjalny po oczy i na powieki Dermedic Tolerans Sensitive zaplusował przede wszystkim kompaktowym opakowaniem z pompką. Polubiłam go za naprawdę szybkie wchłanianie i przyjemne chłodzenie skóry pod oczami. Niestety teraz potrzebuję jednak czegoś o mocniejszym działaniu, bo w porównaniu z aktualnie używanym kremem pod oczy, widzę zdecydowaną różnicę. Myślę, że lepiej może się sprawdzić u dziewczyn -20. To lekki krem z przyjaznym składem. Dobrze sprawdzał się również pod makijaż.


Kolejny kosmetyczny hit to krem nawilżający na dzień Iva Natura. To, że znalazł się w grupie ulubieńców było dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ jest to produkt organiczny, a za takimi przeważnie nie przepada moja skóra. To kosmetyk certyfikowany z ekstraktem dzikiej pszenicy bogatym w cały alfabet witamin. W naturalny sposób chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Stosowałam go latem, więc i tak używałam ochronnego spray'u z filtrem, ale jego pozostałe działanie jest fenomenalne. Mimo gęstej i treściwej konsystencji nie zapchał mojej skóry, świetnie się wchłaniał i naprawdę mocno nawilżał. Idealnie współpracował z każdą bazą i podkładem. Cały makijaż wyglądał na nim bardzo świeżo i promiennie. Cera odzyskała blask i wyraźnie poprawił się jej poziom nawilżenia, a dodatkowo zauważyłam wygładzenie kilku zmarszczek. Dla mnie to prawdziwa perełka kosmetyczna, no i ten przepiękny szklany słoiczek!


Dwa produkty drogerii Rossmann - mój ukochany szampon nawilżający Alterra Bio-owoc granatu & bio-aloes, o którym napisałam już chyba wszystko, oraz mydełko roślinne z tej samej serii. Używam go praktycznie cały czas i kupuję jedno za drugim, ale zupełnie nie pamiętam czy wspominałam już o nim na blogu. Używam go do mycia akcesoriów do makijażu i, jak na razie, nie potrafię go niczym zastąpić. Żaden inny produkt nie domywa pędzli tak skutecznie jak to mydełko. Świetnie radzi sobie nawet z zaschniętym w gąbeczce ciężkim podkładem. Rozpuszcza dosłownie każdą mikrocząsteczkę kosmetyku. Używam go na swoich pędzlach ponad rok i wiem, że nie powoduje absolutnie żadnych niepożądanych skutków.


Kolejna butelka regenerującego balsamu do ciała Evree Max Repair, o którym pisałam już tutaj. Regularnie zużywam butelki każdej wersji po kolei i z chęcią wracam do całej serii, która jest po prostu świetna. Na ostatniej promocji zaopatrzyłam się jednak w kilka balsamów, więc myślę, że teraz na półce postawię coś nowego.

Płyn do płukania jamy ustnej Colgate MaxWhite sprawdził się przede wszystkim przy wzmacnianiu uczucia odświeżenia. Nie zauważyłam, aby w jakikolwiek sposób dodatkowo wybielał zęby, ale jego używanie stało się przyjemnym rytuałem i wiem, że na pewno będę sięgać po inne produkty tego typu. Mam też wrażenie, że jest mało wydajny, bo butelka o pojemności 0,5 litra starczyła mi na niecały miesiąc używania dwa razy dziennie. Nie przemyślana jest również nakrętka, która niestety... przecieka.

Jedyna w dzisiejszym zestawieniu maseczka do włosów Kallos Multivitamina to produkt, który zdenkowałam bez większych emocji. Nie robiła z moimi włosami nic specjalnego, nie było efektu wow, miała przyjemny zapach, ale to produkt, o którym dość szybko zapomnę. Zdecydowanym faworytem pozostaje dla mnie Kallos Blueberry.



Pielęgnujący żel pod prysznic Nivea Care & Orange z mleczkiem bambusowym o rześkim zapachu kwiatu pomarańczy był idealny na upalne letnie dni. Dobrze się pienił, oczyszczał oraz delikatnie nawilżał. Niestety lato już za nami i na pierwsze chłodniejsze jesienne dni zdecydowanie bardziej odpowiadał mi orientalny zapach żelu Organique Casmere Ritual. Jest ciepły i otulający oraz pozostaje na skórze jeszcze długo po kąpieli. Ma dość rzadką konsystencję, ale pozostawia skórę miękką i przyjemną w dotyku.



Mało wydajnym produktem okazał się nowość marki Lirene - lekki odżywczy balsam do ciała Jedwab Morski. Lekką tubkę zabrałam ze sobą na tegoroczne wakacje i... zużyłam w ciągu tygodnia! Moja skóra piła go niemal jak wodę i za każdym razem musiałam używać naprawdę sporej ilości produktu, aby osiągnąć zadowalający poziom nawilżenia. Poza bardzo słabą wydajnością miał jednak same plusy - orzeźwiający zapach, lekką konsystencję, szybkie wchłanianie oraz przyjemne mikrokapsułki z witaminą E. Po każdym użyciu pozostawiał skórę bardzo miękką i aksamitną.



Czas na olejki, które w mojej pielęgnacji stały się bardzo ważnym elementem. Olejek rycynowy, który kupiłam w aptece pomaga mi przy zachęcaniu moich włosów do intensywniejszego wzrostu. Przy regularnym wcieraniu w skórę głowy (dwa razy w tygodniu, najlepiej na noc) widziałam wyraźny wysyp baby hair. Myślę, że na jesień ponowni wrócę do wcierania olejku.

Olejek arganowy z Nacomi służył mi do olejowania włosów. Od dawna nie wcieram jednak olejku we włosy na całej długości, a jedynie od poziomu ucha w dół. Dzięki temu, ze omijam skalp, włosy są ładnie uniesione u nasady i wolniej się przetłuszczają. Na koniec używania odkryłam, że mimo wszystko ten olejek lepiej sprawdzał się jako dodatek do kremu na noc.


Kolejny świetny produkt marki Evree - olejek do ciała Gold Argan. Początkowo służył mi przede wszystkim przy masażu bańką chińską, ale aktualnie używam go w inny sposób, i tu uwaga - teraz zdradzę Wam mój patent na idealnie gładką skórę! Dokładnie jest to sposób mojej mamy, która odkryła, że połączenie olejku (któregokolwiek z tej serii) z balsamem do ciała daje piorunujące efekty - spróbujcie po kąpieli, wmasować  w jeszcze ciepłą skórę mieszankę balsamu i olejku. Gwarantuję, że nie poznacie swojej skóry!


Na koniec dwa zapachy, które towarzyszyły mi w ostatnich dniach. Intensywny Calvin Klein Deep Euphoria o dość duszącym i ciężkim aromacie, który tłumił naprawdę wszystko wokół. na początku wydawał się ładny, ale później zdecydowanie mi nie pasował. Podobnie miałam z dwoma poprzednimi zapachami CK - początkowy zachwyt, zakup, a później problem ze zużyciem buteleczki o zbyt intensywnym i nudnym aromacie. teraz przy wyborze perfum jestem zdecydowanie ostrożniejsza.

Bardzo bezosobowym zapachem okazało się Ma Vie Hugo Bossa. Bardzo lubię siostrzaną wersję Jour, ale ta jest zdecydowanie zbyt płytka i cukierkowa. W dodatku ma słabą trwałość i zwyczajnie jest nudna. Niestety żaden z zapachów nie zostanie ze mną na dłużej.

***
To już całe, dość spore denko :)
Jak mają się Wasze zużycia z tego miesiąca? Dajcie znać w komentarzach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

_________________________________________________

Masz do mnie jakiekolwiek pytanie?
Zadaj je proszę pod najnowszym wpisem.
Dziękuję za odwiedziny i każdy pozostawiony komentarz! ♡


Wszystkie komentarze zawierające autopromocję lub linki
reklamowe nie będą publikowane. Szanujmy siebie nawzajem!
__________________________________________________