Nie ma się co oszukiwać - powoli zbliża się jesień. Nie wiem jak to jest u Was, ale chłodniejsze miesiące sprawiają, że mam ochotę na mocniejszy i bardziej widoczny makijaż. Dlatego dziś podzielę się z Wami opinią na temat kultowej palety z serii Naked marki Urban Decay. To prawdziwy klasyk, który budzi skrajne emocje. Widoczną na zdjęciu pierwszą paletkę z całej serii testuję już ponad pół roku i uznałam, że to dobry moment, aby podzielić się z Wami moimi wrażeniami - zapraszam!
Marka Urban Decay od samego początku stawiała przede wszystkim na jakość i dbała o to, by produkty kojarzyły się jako te ekskluzywne i z górnej półki. Dlatego też nie będę ukrywać, że moje oczekiwania względem tej paletki były dość wysokie. Oczekiwałam przede wszystkim najlepszej jakości cieni oraz opakowania, które będzie wygodne i funkcjonalne oraz dopracowane do ostatniego szczegółu.
W opakowaniu znajduje się 12 cieni od jasnych beży, przez róże, brązy, aż po granat i szarość. Wszystkie kolory mają błyszczące wykończenie, jedynie dwa spośród nich są satynowe. Dodatkowy plus za lusterko, które niestety mogłoby być większe i wygodniejsze. Przyznam, że zagadkę stanowi dla mnie pędzelek, bo choć sam pomysł jest znakomity, to jakość włosia niestety jest kompletnym pudłem. Włoski są zbyt sztywne i twarde, cienie osypują się podczas aplikacji, a blendowanie było dla mnie całkowicie niewykonalne.
Tak jak już wspomniałam w paletce mamy 12 cieni ułożonych według temperatury i koloru. Plusem są trzy rodzaje beżu o różnym wykończeniu, ponieważ ten odcień stanowi podstawę większości makijaży i zawsze najszybciej znika. Jakość cieni jest faktycznie z wysokiej półki, wszystkie są mocno
napigmentowane i intensywne. Niestety zdarzają się problemy z aplikacją
koloru, który jakby "ginie" na pędzlu. Bywa, że zwłaszcza jasne kolory
podczas blendowania znikają z powieki i trzeba ich dokładać.
Kilkukrotnie też zdarzyło się, że dwa najciemniejsze kolory z palety
osypywały się podczas nakładania, co jestem w stanie im wybaczyć ze
względu na wykończenie i pigmentację.
VIRGIN jasny niemal biały cień o srebrzystym wykończeniu i perłowym błysku / SIN perłowy cień w odcieniu jasnego różu opalizujący na delikatne złoto
NAKED beżowy brąz o karmelowym odcieniu i satynowym wykończeniu / SIDECAR mocno błyszczące różowe złoto
BUCK chłodny satynowy brąz wpadający w szarość / HALF BAKED klasyczne błyszczące chłodne złoto
SMOG błyszczące złoto o ciepłym miodowym odcieniu / DARKHORSE satynowa mieszanka szarości i khaki z drobinkami
TOASTED szampański odcień z różowym złotem i błyskiem / HUSTLE ciepły błyszczący kasztanowy brąz
CREEP ciemny odcień zszarzałego nieba ze srebrnymi drobinkami / GUNMETAL stalowy szary ze srebrnym błyskiem
Sama praca z cieniami jest przyjemna, kolory pięknie wyglądają na powiece, a kiedy już ujarzmiłam te, które bywały niesforne, od razu częściej sięgałam po tą paletkę. Bez problemu wytrzymują na powiece cały dzień i nie zbierają się w załamaniach oraz nie rolują (jako bazy używam cieni kremowych Color Tattoo z Maybelline). Po kilkunastu godzinach makijaż oka naprawdę wygląda jakby był dopiero wykonany.
Minusem
tej palety z pewnością jest opakowanie wykończone pluszem, które, choć przyjemne w
dotyku, w kontakcie z cieniami brudzi się niemiłosiernie. Kompletnie
nie praktyczne i nie przemyślane. Miękkość miała być symbolem
luksusu, a stał się największą zmorą. Na szczęście przy projektowaniu
kolejnych palet marka postawiła przede wszystkim na wygodę i opakowania
zmieniły się w metalowe.
Podsumowując: paletka, choć piękna, ma jeszcze kilka elementów nad którymi warto byłoby popracować. Jeśli jednak te detale Was nie zniechęcają, a kolory trafiają w Wasz gust, to z pewnością będziecie zadowolone z jej zakupu. Ja sama bardzo chętnie wypróbowałabym inne wersje z serii.
Nazwa: Urban Decay Naked
Zawartość: 12 cieni, lusterko, pędzelek dwustronny
Cena: 239 złotych
Dostępność: sephora.pl
______________________________
Co sądzicie o paletkach Urban Decay? Używacie czy raczej omijacie?
A może są na Waszej wishliście? Koniecznie napiszcie w komentarzach :)
Ja Naked mam nr 2, ale nie jest moją ulubiona. Wole Too Faced.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko u mnie nie jest na pierwszym miejscu :)
UsuńOdcienie paletki są wspaniałe. Ja obecnie testuję 'czekolady' od MakeUp Revolution :)
OdpowiedzUsuńDołączam do grona obserwatorów i zachęcam do tego samego.
Pozdrawiam serdecznie
www.eva-style.blogspot.com
:)
UsuńKolory bardzo ładne ale jak dla mnie za duży wydatek zwłaszcza że nie używam za często cieni ale przymierzam się do kupna białej czekolady z MUR.
OdpowiedzUsuń