MARKA ARTDECO - TUSZ I BAZA. HIT CZY KIT?

Śnieg! Czy u Was też już jest? Ja czuję nadchodzące Święta i, jak co roku, nie mogę się już doczekać. Również na blogu robi się coraz bardziej świątecznie. Dziś pokażę Wam, że jedna marka może stworzyć bardzo dobry i kiepski produkt. Który z nich to hit, a który kit? Jeśli jesteście ciekawi - zapraszam do lektury.

Artdeco to niemiecka marka, która istnieje na rynku od ponad 30 lat. Większość z Was może kojarzyć jej produkty z sieci drogerii Douglas, w której do tej pory były dostępne niemal na wyłączność. Od pewnego czasu niektóre kosmetyki, na przykład maskary, pojawiły się również w bardziej popularnych Rossmann'ach. Wbrew pozorom ceny nie są wygórowane, chociaż z pewnością mamy do czynienia z odrobiną luksusu. W dzisiejszym poście pokażę Wam dwa produkty marki Artdeco, które wywołały we mnie skrajnie różne emocje.

Na początek baza pod cienie Artdeco Eyeshadow Base. Mały czarny, zakręcany słoiczek o pojemności 5 ml. Wbrew pozorom to naprawdę dużo, bo tego typu produkty są bardzo wydajne, a na zużycie mamy 12 miesięcy. Jest bezzapachowa, o miękkiej i plastycznej konsystencji. Beżowy, chłodny odcień idealnie stapia się ze skórą. Na swatch'u poniżej możecie zobaczyć, że znajdują się w niej drobinki odbijające światło, które na powiece są jednak niewidoczne. Właściwie nie są to nawet drobinki, ale coś jakby rozświetlająca struktura.

Baza szybko zasycha, bardzo ładnie podbija pigmentację cieni - zwłaszcza ciemnych i tych bardziej nasyconych kolorów. Utrzymuje je na powiece cały dzień, barwy nie blakną, nic się nie osypuje. W porównaniu do bazy z Kobo, o której pisałam Wam tutaj, wypada zdecydowanie lepiej. Swoje opakowanie kupiłam w promocji w Douglas'ie i zapłaciłam za nie około 20 złotych. Po przetestowaniu tej bazy miałam zdecydowanie ochotę na więcej i...

...skusiłam się na maskarę Artdeco All in One Panoramic Mascara. Kupiłam ją w Rossmann'ie za około 20 złotych. Według producenta przede wszystkim zagęszcza i wydłuża rzęsy. Ma bardzo włochatą, ale miękką i elastyczną szczoteczkę, która nabiera całkiem sporą ilość produktu. Odcień czerni jest ładny, opakowanie minimalistyczne i wygodne - mnie bardzo się podoba. Niestety po całym dniu maskara dramatycznie się osypała. Testowałam ją kilkukrotnie i nie wiem czy to wina felernego egzemplarza czy tusz wysechł (nie powinien), ale nie jestem z niej zadowolona. Czarne kropeczki pod oczami to nieprzyjemny i frustrujący widok. Jeśli jej używałyście, dajcie znać - być może to tylko kwestia mojego egzemplarza.

Dwa produkty to zdecydowanie zbyt mało, aby wyrobić sobie opinię na temat marki, ale mimo nieudanych prób z tuszem, baza nadrobiła, a ja mam ochotę na więcej :)

***

Jakie są Wasze doświadczenia z Artdeco? Dajcie znać w komentarzach, jak idą Wam przygotowania do Świąt :)

Ja uciekam na weekend do Berlina, więc na pewno poczuję ich klimat na jarmarku.

Miłego weekendu!